Jeśli masz interesujące filmiki , fotografie, chętnie je opublikuję krakowskiblog@gmail.com

Krakowskie legendy

LEGENDA O KRAKOWSKICH GOŁĘBIACH 

Według legendy gołębie, które mieszkają na Starym Rynku, to zaklęci rycerze Henryka IV Prawego. Ptaki miały pomóc zebrać księciu pieniądze na zjednoczenie ziem Małopolski. Ponieważ jednak władca stracił pieniądze i już nigdy nie wrócił do Krakowa, jego drużyna jest ciągle zaklęta.


Działo się to za panowania księcia Henryka IV Probusa - książę chciał zjednoczyć wszystkie polskie ziemie, potrzebował jednak mnóstwa pieniędzy, by dzieła tego dokonać, tymczasem książęca kasa świeciła pustkami. Rozmyślał książę wraz ze swoimi doradcami nad tym jak zdobyć tyle pieniędzy, aby móc zjednoczyć ziemie pod swoim panowaniem. Ktoś podpowiedział mu, że w Krakowie mieszka wróżka, która potrafi czarować, mieszczanie od dawna o jej niezwykłej mądrości i ponadnaturalnych umiejętnościach opowiadali, jeden z książęcych sług wiedział, gdzie wróżka mieszka i za namową książęcą udał się wprost do jej domostwa.

Wróżka wysłuchała tego co sługa księcia miał jej do powiedzenia i zgodziła się pomóc władcy. Znała jeden sposób, dzięki któremu książę z pewnością zdobędzie upragnione i tak bardzo potrzebne mu pieniądze. Nie wiedziała jednak, czy książę wyrazi zgodę na to, aby swoje czary mogła odprawić…

Książę wysłuchał starej wróżki, zastanawiał się długo, jego oblicze przybrało surowy wyraz, widać było, że jeszcze się namyśla, ale też coraz większą pewność wróżka wyczytywała w jego oczach. W końcu książę skinął głową potakująco i dał wróżce przyzwolenie na wykonanie czarów. Wróżka wróciła do swojego domu, otworzyła jedną ze starych, grubych ksiąg, wyszukała stronicę, na której przed wiekami zapisano słowa zaklęcia, po czym nad wielkim kotłem, nad którym unosił się dym wielobarwny, o niezwykłej woni, wypowiedziała kilka zaledwie słów. To jednak wystarczyło, aby czar zadziałał!

Gdy tylko dym znad czarodziejskiego kotła unosić się zaczął nad miastem, stały się tam rzeczy przedziwne, niedługo potem znikli wszyscy rycerze z książęcej drużyny, za to nad całym Krakowem zaczęły fruwać gołębie, całe stada gołębi. Leciały szybko w stronę Rynku, po czym obsiadły wieże Kościoła Mariackiego i wszystkie w tym samym czasie zaczęły wydziobywać drobne kamyczki ze ścian kościoła, gdy tylko kamyczki upadały na ziemię, zamieniały się w złote monety, było ich bez liku, książęca służba zaczęła zbierać pieniądze do koszy, gołębie pracowały coraz szybciej, aż trudno było sługom księcia napełniać monetami kolejne kosze. Pieniędzy było bardzo dużo, na tyle, aby książę mógł zrealizować swoje marzenie i wszystkie ziemie zjednoczyć. Miał pieniądze, ale nie miał wojska, wszyscy wojowie zmienili się bowiem w gołębie!

Wróżka obiecała przywrócić im normalną postać, najpierw jednak książę musiał udać się do Rzymu, starać się o poparcie papieża dla swoich zamierzeń, rycerze mieli zostać odczarowani po powrocie księcia z papieskiej stolicy. Książę jednak nie spieszył się, kolejne dni spędzał na ucztowaniu i polowaniach, tracił coraz więcej pieniędzy i nigdy już do Krakowa nie wrócił. Zapomniał o swoich rycerzach zamienionych w gołębie, a ci do dziś dnia czekać mają na swojego księcia, bo tylko on może im przywrócić ludzkie kształty. Nie wiedzą, że książę nigdy już nie powróci, ale wciąż uparcie wzlatują ponad wysokie wieże kościołów, ponad dachy nowoczesnych wieżowców, przysiadają na oknach strychów starych kamienic i na balustradach balkonów, przechylają główki to w jedną, to w drugą stronę, wypatrują swojego księcia, rozpoznają go w kolejnych mijanych ludziach, ale nie mogą go odnaleźć…

Czy krakowskie gołębie to naprawdę zaklęci rycerze księcia Henryka?


LEGENDA O KSIĘCIU KRAKU

Książe Krak – legendarny władca, który założył Kraków. Za jego panowania grasował smok, siejąc spustoszenie wśród mieszkańców grodu. Kiedy natomiast nadszedł dzień , kiedy po wielu latach panowania zmarł wielki i dobry król Krak zwany też Krakusem , który u stóp wawelskiego wzgórza założył miasto - Kraków.
Lud okrył się żałobą po ukochanym władcy i wyprawił mu wspaniały pogrzeb. Postanowiono pochować króla Kraka na wzgórzu Lasoty , naprzeciw Wawelu , po drugiej stronie Wisły gdzie wznoszą się skałki zwane Krzemionkami. Gdy przyszło do sypania mogiły, kto żyw nosił ziemię. Noszono tę ziemię - jak kto mógł - w cholewach butów , a najczęściej w rękawach. Kopiec rósł coraz wyżej i wyżej , aż stanęła wysoka , górująca nad miastem mogiła - kopiec Krakusa. Każdej wiosny Krakowianie udawali się tu , by zabawą i biesiadą uczcić pamięć króla. Robili tak na pamiątkę dobrego króla. W czasie zabawy starsi zrzucali z góry gotowane jajka , szewskie placki , obwarzanki , bułki , jabłka , pierniki - wprost w ręce stojących na dole żaków i ubogiej gawiedzi. Ten stary zwyczaj , upamiętniajcy legendę o dobrym królu i sypaniu kopca Krakusa nazywa się "Rękawka"